ZARZĄDZANIE
Europejska stagnacja pcha przewoźników do protestów
Międzynarodowa Unia Transportu Drogowego (IRU) przyznaje w lutowym raporcie, że europejska gospodarka jest w stagnacji. W ostatnich dwóch latach niemiecki PKB w najlepszym razie w przestał rosnąć, o ile nie zmalał. Produkcja większości podstawowych branż przemysłowych spadła w ostatnich dwóch latach o 10 proc. Na dodatek wysoka inflacja nie pomaga ożywieniu gospodarczemu, ponieważ zmusza banki centralne do podnoszenia stóp procentowych. Podobny efekt mają rosnące ceny energii i nadchodzące kolejne opłaty ETS za emisję CO2.
Data publikacji: 11.03.2025
Data aktualizacji: 11.03.2025
Podziel się:

Dziennik Rzeczpospolita donosi, że wszystko to ma bezpośrednie przełożenie na europejską branżę transportu drogowego, również polską. Dlatego już w marcu polscy przewoźnicy mogą zablokować wiele punktów w kraju. Domagają się pomocy rządu i mniejszej biurokracji. Mówią, że niepokoją się o przyszłość firm, „roboty jest mało, stawki są fatalne. Samochody robią kilometry, ale pieniędzy z tego nie ma, a koszty zjadają zyski”.
Marazm gospodarczy
IRU podlicza, że transport drogowy w UE przewiózł w 2024 r. ok. 1,9 bln tonokilometrów, czyli mniej więcej tyle samo co w 2023 r., w którym zanotowano 3-procentowy spadek przewozów. Nawet niewielkie fluktuacje rynku odbijają się na sytuacji polskich firm, które mają 20-procentowy udział w unijnych przewozach drogowych i są największym dostawcą usług transportu drogowego.
Polskim firmom rośnie unijna konkurencja, udziały zwiększają przewoźnicy hiszpańscy, choć głównie kosztem francuskich i niemieckich. W Polsce odczuwalna jest presja firm z Europy Środkowo -Wschodniej, choć zelżał napór ukraińskich przewoźników, skutecznie kontrolowanych przez system SENT.
Rozgoryczenie sankcjami i brakiem rekompensat
Mimo wprowadzenia skutecznych rozwiązań, przedsiębiorcy są niezadowolenie z perspektyw i przerażeni coraz bardziej skomplikowanymi i czasochłonnymi regulacjami. „Rzeczpospolita” cytuje wypowiedzi przedstawicieli branży: – Wśród przewoźników narasta zniecierpliwienie i rozgoryczenie. Dlatego szykujemy na marzec protesty w całej Polsce, popierane przez setki, jeśli nie tysiące, przedsiębiorców. Analizujemy możliwość zawieszenia akcji protestacyjnej, biorąc pod uwagę propozycję wojewody zachodniopomorskiego mediacji między środowiskiem przewoźników i rządem. Jesteśmy zdeterminowani, ponieważ sankcje wprowadzone w czasie wojny mają bezpośrednie przełożenie na polskich przewoźników i nałożone są naszym kosztem. Administracja, która wprowadza ograniczenia powinna wziąć nas pod ochronę, np. w formie dopłat do ZUS, do montażu tachografów lub odliczenia akcyzy od zakupionego paliwa. Rozumiemy, że ochrona branży zależy nie tyle od Ministerstwa Infrastruktury, ale innych resortów, jak Ministerstwo Finansów i Ministerstwo Rodziny. Premier powinien koordynować ich wysiłki, to praca dla niego. On jednak nie zaangażował się w obronę naszej branży, tylko w temat alkotubek. Tanim kosztem robi sobie reklamę. Tymczasem nasza branża zatrudnia pośrednio i bezpośrednio ponad milion ludzi – wskazuje przewoźnik z Zachodniopomorskiego – Piotr Krzyżankiewicz.
IRU przewiduje, że w gospodarce unijnej nastąpi w tym roku lekka poprawa, banki centralne obniżają stopy procentowe. Jednak możliwe jest mniejsze zapotrzebowanie na pracowników, KE spodziewa się wzrostu bezrobocia. Rosną amerykańskie cła, co uderzy w unijną gospodarkę. IRU prognozuje na ten rok przewozy samochodowe na poziomie 2024 r. ML
Źródło: www.logistyka.rp.pl
Zobacz również