Szukaj

Zaloguj

Zaloguj się

Jesteś nowym klientem?

Zarejestruj się

Szukaj

Zaloguj

Zaloguj się

Jesteś nowym klientem?

Zarejestruj się
Strona Główna/Artykuły/Połącz dobrostan z dobrobytem i „Bądź jak woda”

ZARZĄDZANIE

Połącz dobrostan z dobrobytem i „Bądź jak woda”

Jak nie zgubić siebie w świecie KPI, czyli…

Dobrobyt to stan konta. Dobrostan to stan ducha. Oba są ważne – ale tylko jeden z nich naprawdę można rozwijać bez końca. W biznesie skupiamy się na tym, co da się policzyć: ROI, EBITDA, dochody, koszty. A przecież prawdziwy kapitał firmy to ludzie – ich energia, kreatywność i relacje. Zmęczony, przebodźcowany zespół nie zbuduje innowacji, a wypalony lider nie pociągnie za sobą innych. Dlatego powtarzam: nie chodzi o to, by mieć więcej, ale żeby mieć po co.


Data publikacji: 08.12.2025

Data aktualizacji: 08.12.2025

Podziel się:

Znam managerów, którzy mają wszystko, o czym marzyli – i wciąż czują pustkę. Bo sukces bez sensu to tylko inny rodzaj porażki. Dobrostan ma swoje filary: pozytywne emocje (radość, wdzięczność, spokój), relacje (prywatne i zawodowe), sens (po co?), poczucie szczęścia (czy nasze życie ma wartość?) i osiągnięcia (prywatne i zawodowe). To nie checklisty z PowerPointa, to praktyka codzienności.

Spokojny umysł jako przewaga konkurencyjna

Wielu z nas wpadło w dobrze znaną spiralę: projekty, spotkania, prezentacje, KPI, targety, raporty kwartalne, cele. Mierzymy efektywność, zasięgi, a po drodze gubimy to, co niemierzalne – spokój, radość, sens. Sam przez lata wierzyłem, że jeśli tylko będę szybciej działał, lepiej planował i skuteczniej zarządzał czasem, to w końcu nadejdzie moment, w którym odetchnę z ulgą. Nie nadszedł, bo dobrostan nie przychodzi po wszystkim, tylko w trakcie. W świecie korporacyjnym łatwo pomylić tempo z efektywnością, a bycie zajętym z byciem skutecznym. Dziś wiem, że prawdziwą przewagą konkurencyjną nie jest napięty grafik, lecz spokojny umysł.

Znam wielu ludzi sukcesu – z kalendarzami wypełnionymi po brzegi, kontami pełnymi cyfr, ale pustką w oczach. Siedzą w szklanych salach, wśród wykresów i wskaźników, a w środku czują, jakby utknęli w korku własnego życia. Dlaczego? Bo pomylili dobrobyt z dobrostanem. Dobrobyt to komfort materialny – samochód, kredyt, status. Dobrostan to poczucie, że żyjesz w zgodzie ze sobą, z ludźmi i z tym, co robisz. Że masz sens, relacje, emocje, a nie tylko wyniki. Wiem, brzmi to jak banał z Instagrama, ale kiedy człowiek kilka razy w życiu stanie pod ścianą, te banały zaczynają mieć sens. W biznesie lubimy mierzyć wszystko – o tym już wspominałem na początku – ale ilu z nas mierzy jakość swoich relacji? Ilu pamięta, że człowiek, który czuje się wysłuchany, pracuje z większym zaangażowaniem niż ten, któremu po prostu płacimy premię? W tzw. „niebieskich strefach” (zachęcam do głębszego zapoznania się z tym zagadnieniem), gdzie ludzie żyją najdłużej, wspólnym mianownikiem nie jest dieta ani klimat, tylko relacje. Ci ludzie codziennie rozmawiają, śmieją się, pomagają sobie. To tam buduje się prawdziwy dobrostan. Niech każdy lider zapyta siebie: czy w mojej firmie ludzie rozmawiają ze sobą jak ludzie, czy jak funkcje?

Spokój to przewaga kompetencyjna

Przez długi czas uważałem, że spokój to luksus – nagroda po udanym projekcie, po wyniku, po urlopie. Dziś wiem, że spokój to kompetencja, którą można trenować tak samo jak siłę czy kondycję. Na spokój pozytywny wpływ ma medytacja. Przyszła ona do mnie później niż powinna – zapewne nie byłem gotowy na wcześniejsze nasze spotkanie. Na początku wydawało mi się, że „nie mam czasu na siedzenie i oddychanie”. Dziś wiem, że to właśnie oddech nadaje sens czasowi. Medytacja nie uprościła mojego życia, ale uprościła mnie w reagowaniu – dała przestrzeń między bodźcem a reakcją. W tej przestrzeni zaczęły dziać się cuda: lepsze decyzje, spokojniejsze rozmowy, uważniejsze relacje. Lider, który jest obecny, daje poczucie bezpieczeństwa. Spokój jest zaraźliwy – tak samo jak stres.

Kung-fu, które trenuję z przerwami od młodzieńczych lat, nauczyło mnie wielu rzeczy. Jedna z nich: nawet mistrz pozostaje uczniem. To zasada, która działa także w zarządzaniu. Najlepsi liderzy wciąż się uczą – od zespołu, od błędów, od życia. Napięty lider spina cały zespół. Gdy na górze jest chaos, na dole pojawia się panika. Gdy lider jest spokojny – w organizacji robi się ciszej, klarowniej, bardziej kreatywnie. Prawdziwe przywództwo zaczyna się tam, gdzie kończy się ego. Nie musisz wyjeżdżać do klasztoru Shaolin (choć ja pewnie kiedyś tam polecę). Nie potrzebujesz maty, kadzideł i tybetańskich dzwonków. Wystarczy pięć minut dziennie, żeby zatrzymać ten wewnętrzny bieg. Zanim rano włączysz laptopa – poczuj, jak oddychasz. Zanim odpowiesz na e-maila – zastanów się, co naprawdę chcesz przekazać. Zanim wejdziesz na spotkanie – wejdź w siebie. To proste, ale niełatwe, bo wymaga odwagi, by się zatrzymać, gdy świat przyspiesza.

Daj sobie prawo do porażki, a wzmocnisz nawyk zwyciężania

Psychoterapeuta pracuje na deficytach, trener mentalny – na potencjale. W świecie, gdzie zmiana stała się codziennością, lider potrzebuje wewnętrznej siły. „Mistrzowski mental” to nie magia, lecz pięć praktyk:

  • proaktywność (nie czekaj, aż ktoś ci pozwoli);
  • focus 80/20 (rób mniej, ale to, co ważne);
  • determinacja (nie rezygnuj, tylko koryguj);
  • racjonalne ryzyko (pozwól sobie na innowację);
  • rozwój osobisty (ucz się, oduczaj, ucz na nowo).

To zestaw narzędzi, które działają zarówno na macie treningowej, jak i w sali konferencyjnej. Wielu managerów żyje w permanentnym napięciu, boją się błędów, jakby były grzechem śmiertelnym. Tymczasem, dając sobie prawo do porażki, dajemy sobie prawo do rozwoju. Życie to sinusoida. Upadki nie są końcem, tylko częścią procesu. Paradoksalnie, akceptacja porażki zwiększa pewność siebie. Bo nie muszę – ale mogę. Z tej postawy rodzi się nawyk zwyciężania, nie jako nieustanna rywalizacja, ale jako umiejętność działania mimo zmęczenia i wątpliwości. To mięsień silnej woli, który rośnie tylko wtedy, gdy jest obolały.

Świat zmienia się szybciej niż kiedykolwiek – technologie, modele biznesowe, granice. Zasady dobrego życia się jednak nie zmieniają. Elastyczność, pokora, obecność, uczciwość wobec siebie i innych to fundamenty, które przetrwają każdą transformację. „Bądź jak woda” – mawiał Bruce Lee. Nie walcz z rzeczywistością. Płyń z nią, ale nie trać kierunku. Czasem trzeba ominąć przeszkodę, czasem zmienić koryto, ale zawsze płynąć w zgodzie ze sobą. Dobrostan nie jest luksusem dla wybranych – to strategia przetrwania dla tych, którzy chcą żyć, nie tylko pracować. Nie mamy problemu z życiem. Mamy problem z tym, że nie jesteśmy obecni, kiedy ono się dzieje. Dlatego, jeśli zarządzasz firmą, flotą, zespołem lub po prostu sobą – zatrzymaj się i sprawdź, czy biegniesz we właściwą stronę. Bo może już dawno jesteś tam, gdzie chciałeś być – tylko nie zdążyłeś tego zauważyć.

 

Zatrzymaj się na chwilę

Jakiś czas temu, po setkach spotkań i projektów, poczułem potrzebę stworzenia przestrzeni, w której można się zatrzymać. Tak narodził się projekt „awakening speech”(przebudzenie, zatrzymanie) – to nie jest klasyczna mowa motywacyjna, ale coś, co zatrzymuje i skłania do przemyśleń. Nie chodzi w nim o to, żeby robić więcej, ale żeby czuć głębiej. Zadaję wtedy proste, ale trudne pytania: po co to robisz, co Cię naprawdę napędza, czy to, co robisz zawodowo, jest zgodne z tym, kim jesteś prywatnie? I wtedy dzieją się rzeczy niesamowite – ludzie zaczynają mówić o wartościach, o zmęczeniu, o radości z prostych rzeczy. Bo kiedy pozwolimy sobie na ciszę, okazuje się, że nie musimy zmieniać świata – wystarczy zmienić sposób, w jaki w nim uczestniczymy. W natłoku projektów i maili łatwo zapomnieć, że życie to nie tylko kalendarz. Życie to nie tylko praca i obowiązki, życie to również marzenia.

Nie masz marzeń – starzejesz się. Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia, jak mawia człowiek wielu profesji m.in. trener mentalny Jakub B. Bączek. Nie muszą to być wielkie marzenia. Czasem wystarczy jedno popołudnie z dzieckiem, jeden spacer bez telefonu, jeden spokojny oddech. Jak mówi Marianna Gierszewska: „Życia nie można zacząć od nowa, ale życie można zacząć od dziś.”

Dobrostan nie dzieje się sam. To decyzja. To codzienna praktyka bycia obecnym. Nie potrzebujesz klasztoru Shaolin, by zacząć – potrzebujesz zatrzymania. Wdech. Wydech. I odwagi, by spojrzeć w lustro, nie po to, by sprawdzić, czy dobrze leży marynarka, ale czy dobrze się masz. Jak mawiam na koniec moich spotkań: jeśli choć jedno zdanie utkwiło Ci w pamięci – to warto było. Jeśli w jakiś sposób Cię zainspirowałem – tym bardziej warto było

Tomasz Sączek

dyrektor rozwoju biznesu CEE w IPP Pooling, współzałożyciel e-LEA, wykładowca akademicki, trener mentalny

Zobacz również


Przeczytaj