Szukaj

Zaloguj

Zaloguj się

Jesteś nowym klientem?

Zarejestruj się

Szukaj

Zaloguj

Zaloguj się

Jesteś nowym klientem?

Zarejestruj się
Strona Główna/Artykuły/Transport w dresie, a dres w biznesie

ZARZĄDZANIE

Transport w dresie, a dres w biznesie

Każdy, kto pracuje w transporcie, logistyce czy spedycji wie, że to branża, w której nie ma pauzy. Telefony, maile, zmiany planów, opóźnienia, korek na A2, klient z nowym „pilnym” zleceniem. Wszystko naraz – bez taryfy ulgowej. Na początku kariery wielu z nas traktuje to jak wyzwanie, wręcz zastrzyk adrenaliny, ale z czasem ten sam rytm potrafi stać się balastem. Więc jak w zdrowy sposób się nie wypalić?


Data publikacji: 18.11.2025

Data aktualizacji: 18.11.2025

Podziel się:

Znam ludzi, którzy jeszcze kilka lat temu byli pierwszymi osobami w biurze, pełni energii, zawsze gotowi do działania. Łapali każdą okazję, żeby zdobyć dodatkowe zlecenie czy pomóc nowemu koledze. A dzisiaj? Wchodzą do pracy w ostatniej chwili, zmęczeni, zanim jeszcze otworzą komputer. Widać to w ich skupieniu, reakcjach, a często nawet w drobnych sprawach. Zamiast żartów przy kawie – cisza, zamiast energii do działania, apatia. Niestety, ale to właśnie są oznaki wypalenia zawodowego, które w naszej branży przychodzi szybciej, niż wielu osobom się wydaje.      Myślimy, że będziemy cieszyć się zawsze z wyrobienia targetów, nowych kontraktów, klientów i kolejnych ciekawszych „tasków”.


Transport, spedycja i logistyka to środowisko, gdzie stres jest codziennością.


Stres jak kamień w plecaku

Musimy pamiętać, że to też ma swoją cenę i niestety mało kto jest „Terminatorem Transportu”.
Transport, spedycja i logistyka to środowisko, gdzie stres jest codziennością. Niby wszyscy się do niego przyzwyczajamy, ale prawda jest taka, że organizm z każdym kolejnym miesiącem nosi go w sobie jak kamień w plecaku i właśnie dlatego potrzebujemy czegoś, co pozwoli ten ciężar regularnie zrzucać w zdrowy dla nas sposób.
Odpowiedzią jest aktywność fizyczna. Nie chodzi o to, by biurowy spedytor stał się Ironmanem, a kierowca po 10 godzinach jazdy przebiegł maraton. Mam na myśli bardziej codzienne wybieranie ruchu jako naszego towarzysza. Ruch pozwala nam odciąć się od telefonów, arkuszy i presji wyników, choćby na godzinę, a taka godzina w skali dnia potrafi zrobić ogromną różnicę dla naszej głowy.
Psychologowie podkreślają, że to właśnie moment „resetu” decyduje o naszej odporności psychicznej. Wysiłek fizyczny daje mózgowi sygnał, że nastał czas na regenerację. Zamiast roztrząsać w głowie kolejne problemy, zaczynamy skupiać się na oddechu, ruchu, rytmie kroków albo piłce, którą trzeba złapać. W tym właśnie tkwi magia, w prostym przeniesieniu uwagi, które to przeniesienie pozwala odzyskać równowagę.
Widziałem to w praktyce u wielu znajomych z branży. Jeden dyspozytor, zawsze zestresowany i wiecznie na granicy wybuchu, wprowadził do swojego tygodnia regularne mecze koszykówki z grupą znajomych. Po miesiącach sam przyznał, że wraca do domu po meczu spokojniejszy niż zwykle, a w biurze radzi sobie lepiej z presją. Kierowca, którego znam od lat, zaczął biegać krótkie dystanse w weekendy, gdy zjeżdża do domu i mówi, że pierwszy raz od dawna ma poczucie, że „oddycha pełną piersią” dosłownie i w przenośni. Myślę, że rzucenie palenia też w tym mogło pomóc.
I nie ma tu znaczenia, co wybierzesz: siłownia, joga, rower, tenis, basen czy zwykły spacer. Ważne, żeby to była forma ruchu, którą polubisz i która nie będzie dla ciebie katorgą, a stanie się Twoim osobistym narzędziem do radzenia sobie ze stresem i odskocznią. Potraktuj sport jako inwestycję w samego siebie, a nie kolejny obowiązek do odhaczenia. To inwestycja w swoją odporność psychiczną i w zdolność do działania w branży, która wymaga od nas więcej niż przeciętna.


Moment „resetu” decyduje o naszej odporności psychicznej.


Psychologia ruchu, czyli dlaczego bieganie ma więcej wspólnego z giełdą transportową niż myślisz

Nasz mózg działa jak dyspozytor. Otrzymuje miliony bodźców w ciągu dnia, analizuje, rozdziela zadania, podejmuje decyzje. Problem w tym, że bez przerw i resetu zaczyna działać coraz mniej efektywnie i zaczyna pokazywać nam, że czas zwolnić. Zaczynamy reagować nerwowo, wybierać gorsze opcje, jesteśmy bardziej rozdrażnieni, a niekiedy w ogóle wpadamy w paraliż decyzyjny.
Ruch działa tutaj jak magiczny przycisk „Refresh”. Aktywność fizyczna stymuluje hipokamp, czyli część mózgu odpowiedzialną za pamięć i uczenie się, a jednocześnie obniża poziom kortyzolu –  hormonu stresu. To oznacza, że człowiek, który regularnie podejmuje wysiłek fizyczny, nie tylko lepiej śpi i szybciej się regeneruje, ale także podejmuje trafniejsze decyzje w momentach kryzysowych i jest to udowodnione wieloma badaniami.
Przykładowo, wyobraźmy sobie spedytora, który przez 8 godzin odbiera telefony, wysyła oferty i kontroluje statusy załadunków. Kiedy pojawia się kryzys, np. kierowca utknął na granicy, klient dzwoni po raz piąty z pretensjami, jego reakcja zależy od tego, w jakiej jest kondycji psychicznej. Spedytor, który wieczorem idzie na basen, a później oddaje się 10-minutowej medytacji przed snem, ma naturalnie wyższy poziom cierpliwości i odporności na stres i sytuacje niepożądane. Nie dlatego, że jest „twardzielem”, tylko dlatego, że jego mózg ma świeżość i elastyczność. Zamiast wybuchnąć, potrafi spokojnie przeanalizować problem i znaleźć rozwiązanie.
Czasem się śmieję, że handlowiec z kolei żyje w nieustannym trybie „walcz albo uciekaj”:     telefon, oferta, szybka odpowiedź, kolejne spotkanie, target/wynik. W takiej pracy łatwo o wypalenie i poczucie, że dzwonisz do ściany. Jeden z moich znajomych opowiadał, że od kiedy zaczął trenować crossfit, zyskał energię i chęć do działania. Mówił: „Wiesz Juliusz, kiedy ja o 6.00 rano wyrzucę z siebie pot, to nawet dziesiąte ‘NIE’ od klienta nie wbija mnie w fotel.” Pro tip dla handlowców? Trenuj crossfit.


Wysiłek fizyczny daje mózgowi sygnał, że nastał czas na regenerację.


Power-nap – mała drzemka, wielka zmiana

Coś, co dla wielu jest zaskoczeniem – drzemka w ciągu dnia? Nawet dnia pracy lub w pracy.
„Przecież ja mam jeszcze tyle tematów do załatwienia, wolę wypić kolejną kawę!”. Ale mój drogi Czytelniku, po latach takiego funkcjonowania następuje kumulacja napięcia w organizmie i odbija się to na nas strasznie negatywnie…
Power-nap to ogromna zdolność regeneracyjna. Dla osób, które potrafią zasnąć po południu, to wręcz Diament. Ponieważ wypalenie zawodowe właśnie często zaczyna się od zmęczenia.
Nie każdy dzień pozwala na godzinny trening. Czasami wracamy z pracy, a jedyne, o czym marzymy, to rzucić się na kanapę. Warto wtedy pamiętać o jeszcze jednym narzędziu, które działa jak cudowna tabletka, czyli krótkiej drzemce. Power-nap, czyli 20–45 minut snu bądź stanu, w którym chociażby leżymy bez bodźców z zamkniętymi oczami, może działać jak naturalny reset systemu.
Badania NASA prowadzone na pilotach pokazały, że nawet krótka drzemka potrafi poprawić czujność o 34 proc., a wydajność o ponad 15 proc. W branży transportowej, gdzie koncentracja i szybkość reakcji są kluczowe, to ogromna przewaga, bo czasem i my musimy wystrzelić niczym rakieta i działać.
Wyobraź sobie handlowca, który od rana dzwoni po klientach, rozmawia, prezentuje nową korzystniejszą ofertę, a o 16:30 jego energia spada na łeb na szyję. Zamiast piątej kawy i batonika ze stacji, kładzie się w domu na 30 minut. Wstaje i idzie na 30-minutowy spacer. Efekt? Lepsze rozmowy z klientami następnego dnia, lepsze dotlenienie, lepsza koncentracja, mniej błędów w dokumentach i przede wszystkim poczucie, że ma jeszcze siłę, by „dociągnąć dzień”.
Spedytor, który pół dnia wyceniał trasy dla wymagającego klienta, a drugie pół robił zlecenia transportowe, też może wykorzystać power-nap po pracy. Wystarczy zamknąć oczy, pozwolić ciału zrelaksować się i odetchnąć. Nie jest to oznaką lenistwa, ale mądrego gospodarowania energią.
Rozumiem, że nie każdy ma taką możliwość i warunki do drzemki po południu. Niektórzy nawet tak nie potrafią, ale w takim przypadku nadal kołem ratunkowym może być 20-minutowe położenie się bez telefonu i wszelkich rozpraszaczy.


Krótka drzemka (power-nap) nie jest to oznaką lenistwa, ale mądrego gospodarowania energią.


Sport zmienia życie – przykłady z branży

Kiedy rozmawiam z ludźmi z naszej branży, słyszę coraz więcej historii o tym, jak ruch zmienił nie tylko ich zdrowie, ale i pomógł rozwinąć karierę. Tak, dobrze słyszysz! Jeden z moich znajomych spedytorów, Adam, przez lata żył w rytmie biuro/dom. Ciągłe telefony, wieczna presja, brak czasu dla siebie. W końcu jego bliski kumpel namówił go na wieczorne bieganie. Zaczęło się od 2 km, potem 5, aż w końcu półmaraton. Adam mówi, że jego największym odkryciem nie była sama kondycja, ale to, że bieganie nauczyło go cierpliwości. „Na trasie, tak samo jak w pracy, nie możesz się spalić na pierwszych kilometrach. Musisz rozłożyć siły, myśleć długoterminowo. Dzięki temu teraz inaczej rozmawiam z klientami, bo porównuję to do biegu: nie spinam się od razu, nie próbuję wszystkiego załatwić na już. Lepiej planuję, rozkładam wszystko na etapy i mam mniej stresu”.
Handlowiec, o którym wspominałem wcześniej, dzięki crossfitowi zmienił swoje wyniki sprzedażowe, a w czasie treningów słuchał podcastów sprzedażowych od Briana Tracy’ego. To było najlepsze dla niego, co mógł w wolnym czasie zrobić. Zyskał pewność siebie, zaczął lepiej się komunikować, a co ciekawe, zaczął też inaczej podchodzić do porażek. Traktował je jak nieudane powtórzenie na treningu. Zamiast się załamywać, szukał sposobu, jak poprawić technikę.
Najciekawszą historię opowiedział mi właściciel firmy transportowej z Zielonej Góry. Człowiek, który przez lata pracował po 12 godzin dziennie, wszystko brał na siebie, gość zawsze był w biegu. W końcu stwierdził, że tak dłużej się nie da. Postawił sobie cel: przebiec półmaraton. Przygotowania trwały kilka miesięcy, a wraz z nimi przyszła zmiana nawyków. Regularne treningi nauczyły go systematyczności, której potem użył w firmie. Zaczął lepiej delegować zadania, nauczył się cierpliwości, a przede wszystkim złapał dystans. Po biegu mówił: „Ja na trasie zrozumiałem, że nie wszystko muszę robić sam. Liczy się wsparcie ludzi, którzy patrzą po bokach i chcą, żebyś dobiegł do mety. Tak samo w firmie – muszę bardziej zaufać ludziom, bo to działa. Od kiedy tak zmieniłem podejście, pierwszy raz od lat mam czas dla siebie”.


Kto regularnie bierze się za wysiłek fizyczny, nie tylko lepiej śpi i szybciej się regeneruje, ale także podejmuje trafniejsze decyzje w momentach kryzysowych.


Podsumowanie – czyli po co ci dres w biznesie pełnym garniturów

Sport i regeneracja nie są fanaberią ani luksusem dla tych, którzy „mają czas”. W moim odczuciu jest to konieczność w naszej branży, w której tempo i presja potrafią pokonać człowieka szybciej niż korek na granicy w Świecku. Aktywność fizyczna i krótkie drzemki (dla tych, którzy mają możliwość) to narzędzia, które pozwalają odzyskać energię, balans i odporność psychiczną.
Możesz myśleć, że nie masz czasu na sport, albo, że jeśli sobie dołożysz tę „kolejną cegiełkę”, to będzie ci ciężej… Nic bardziej mylnego, bo prawda jest taka, że paradoksalnie dzięki temu będziesz bardziej zorganizowany i finalnie skończysz z jeszcze większymi pokładami energii i mocy. Każda godzina na boisku, bieżni czy macie do jogi zwróci ci się w pracy w lepszej koncentracji, spokojniejszych reakcjach, trafniejszych decyzjach i przede wszystkim w zdrowiu, a to jest waluta,  której nie wymienisz na giełdzie transportowej.
Nie musisz od razu startować w Ironmanie. Zacznij od małych kroków, spaceru po pracy, kilku pompek z rana, rozciągania lub krótkiej przebieżki, aby zresetować swój mózg. Zobaczysz, że twoja efektywność wzrośnie, a stres przestanie tak mocno przygniatać… bo się rozłoży.
Branża transportowa zawsze będzie pełna wyzwań, więc moje pytanie brzmi: czy ty chcesz być w niej wiecznie zmęczonym graczem, czy zawodnikiem, który wychodzi na ring i podejmuje rękawice pełen sił, gotowy do gry? Dres nie musi być tylko ubiorem do biegania. Dres może stać się Twoją zbroją w codziennym stresie, a przede wszystkim w biznesie.


Aktywność fizyczna stymuluje hipokamp – część mózgu odpowiedzialną za pamięć i uczenie się, a jednocześnie obniża poziom kortyzolu – hormonu stresu.


Juliusz Senyk

praktyk /ekspert branży TSL

Jego dewiza brzmi: „Nie prowadzę ciężarówki, ale pociągam za sznurki”. Spedytor międzynarodowy, który łączy Europę i ludzi z konkretnym podejściem do biznesu. „Spedycja to nie zawód, a styl życia.

Zobacz również


Przeczytaj